piątek, 16 października 2015

W co gram #7 - Enigmatis 2 - The Mists of Ravenwood

Cześć!

  W moim piątkowym cyklu z grą znów biorę na widelec tytuł od studia Artifex Mundi. Tym razem będzie to Enigmatis 2 - Mgły Ravenwood.

źródło foto
I mogę Was zapewnić, że jeszcze niejeden raz pojawi się tu gra od tego studia właśnie. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem wręcz uzależniona od ich gier. Uwielbiam w nich dosłownie wszystko, od sposobu w jaki przeprowadzona jest tu rozgrywka, poprzez muzykę, fabuły aż do perfekcyjnego dopracowania wszelkich detali.
   Enigmatis 2 jest kontynuacją gry Enigmatis - The Ghost of Maple Creek. Ponieważ od razu zabrałam się za przedstawienie Wam części drugiej (która absolutnie mnie oczarowała), wypadałoby pokrótce opowiedzieć o pierwszej, gdyż historie obu tych części są powiązane.
W pierwszej części Enigmatis, wcielamy się w rolę pani detektyw, która po uderzeniu pioruna traci pamięć. Jedyna wskazówka jaką ma, to jej własny dziennik, w którym brakuje stron. Dowiaduje się z niego jedynie jaki był cel wizyty w  miasteczku Maple Creek, w którym toczy się akcja gry. Otóż sprowadziła ją tu sprawa zaginięcia dziewczyny. Naszym zadaniem będzie więc nie tylko odzyskanie pamięci, ale również dokończenie śledztwa. Przeciwnikiem okazuje się demoniczny pastor, który umyka nam na koniec gry.
I właśnie... Akcja drugiej części gry, którą będę dziś wałkować, toczy się 2 lata po wydarzeniach w Maple Creek. Przez cały ten czas nasza pani detektyw depcze pastorowi po piętach, a ślady prowadzą do tajemniczego parku Ravenwood, którego nie ma na żadnej mapie.
   Już na samym początku czeka nas spotkanie z mroczną zjawą, podczas przeszukiwania porzuconego przy bramie parku kampera. Odnajdujemy w nim małą dziewczynkę, której rodzice w tajemniczych okolicznościach zaginęli. Niedługo potem dziewczynka również zostaje porwana przez ogromnego kruka, a nam nie pozostaje nic innego, jak wejść do Ravenwood.

źródło foto
źródło foto
I tu zaczynają się czary. Jeżeli spytalibyście mnie o to, w jakim świecie chciałabym żyć, w jakim miejscu znanym z gry chciałabym mieszkać, byłby to właśnie ten park.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
Nie zawsze jest tu tak mrocznie. W zasadzie na początku gry park wygląda tak:

źródło foto
Sam mechanizm rozgrywki jest tu bardzo rozbudowany. Są oczywiście stałe elementy gier Artifex Mundi, takie jak sceny hidden object i przeróżne zagadki. Zmianie uległ tu sam sposób opowiedzenia historii. No, może nie sposób, ale jego oprawa. W grach tego typu (jak już opisałam przy okazji Nightmares from the deep, tutaj), aby poznać historię danego miejsca, czy postaci, zbieramy jakieś przedmioty i zanosimy je w odpowiednie miejsce. Mogą to być posągi rozstawione po całej mapie, może to być jak w przypadku przygody z piratami strażnik skrzyni.
Tutaj również zbieramy przedmioty i dostarczamy je w odpowiednie miejsce, jednak nie na tym kończy się rola tego miejsca. Przedmiotami tymi są fragmenty klucza celi, która więzi tajemniczą postać. Postać, z którą możemy wejść w interakcję i która pomaga nam rozwikłać zagadkę w zamian za uwolnienie go. Dostarcza nam też kilku niezbędnych do dalszej rozgrywki przedmiotów i z każdym kolejnym fragmentem płaskorzeźby, będącej skomplikowanym zamkiem, opowiada nam fragment historii.

źródło foto
Jak się na koniec okazuje, więzień wcale nie chciał nam pomóc. Zależało mu jedynie na tym, żebyśmy go uwolnili. Czeka nas zatem starcie z nim na koniec gry. Ale to już odkryjecie mam nadzieję sami, kiedy już dacie się namówić do zagrania :-)

Co najbardziej podobało mi się w tej produkcji? Zdecydowanie lokacje. Są to najlepsze plansze jakie do tej pory widziałam w grach tego typu. Do dziś jestem wręcz zaczarowana tymi widokami.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
źródło foto
źródło foto
   Niezwykle przyjemne było przemierzanie tych ogromnych lasów, chatek, a nawet lochów. Artifex Mundi odwaliło tu naprawdę kawał dobrej roboty :-)

   Również system tzw. "znajdziek" bardzo przypadł mi do gustu. Nie było wcale łatwo! Oprócz pojawiających się sylwetek kruków, trzeba było również znaleźć iluzje, które nagle pojawiały się na jakimś drzewie, figurze, czy nawet dachu jakiejś chatki. Trzeba było nieźle wytężać wzrok, żeby dostrzec te zmiany i w porę w nie kliknąć. A ponieważ mam wariację na tym punkcie, przeszłam tą grę na 100%, łącznie ze wszystkimi dodatkowymi elementami do odnalezienia.

   Sceny hidden object są oczywiście równie piękne jak cała gra.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
   Zapomniałam dodać przy opisie Nightmares from the deep, że wszystkie sceny HO czy zagadki, można przejść również zastępując je grą w mahjonga, za którego jest dodatkowy achievment.
Stanowczo polecam edycję kolekcjonerską tej gry, wzbogaconą o dodatkową przygodę. Jest to super rozwiązanie. Ja po przejściu takiej gry zawsze czuję, że chcę tam wrócić, chcę więcej! Dodatkowa misja, która zostaje odblokowana po ukończeniu misji głównej jest dla mnie idealnym bonusem :-)
Mam jednak takie ogromne marzenie... Ponieważ uwielbiam zbierać gadżety i figurki z gier i filmów, marzy mi się, że kiedyś powstaną i do tych gier. Przy ogromnej popularności tych produkcji (nie tylko na polskim rynku), może studio pomyśli kiedyś o wzbogacenie swojej oferty o coś takiego? Już widzę na swojej półce figurkę Davy'ego Jonesa albo chociażby którejś z rzeźb z opisywanego dziś Enigmatis...
   Mam ogromną nadzieję, że zainteresuje Was ten tytuł. Jeśli tak, odsyłam Was na stronę producenta tutaj.

A ja chyba wrócę zaraz do Ravenwood, żeby przeżyć to jeszcze raz :-)
Życzę udanego piątku :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz