piątek, 4 września 2015

W co gram #1 - The Walking Dead season one

Cześć!

  Jest piątek. Cały dzień myślałam o czym napisać. Nie chcę, żeby ten blog ograniczał się do prezentowania zdjęć... Zastanawiałam się nad jakimś stałym blokiem, przykładowo piątkowym. I postanowiłam, że będzie to blok o grach komputerowych. Nie zniechęcajcie się na starcie. Jeszcze jakiś czas temu moje doświadczenia z grami komputerowymi ograniczały się do Amigi 500 jakieś 25 lat temu... Wszystko się przecież zmienia, łącznie z naszym podejściem do różnych spraw.

  Na pierwszy rzut wybrałam grę, która mocno zapadła mi w pamięć. W zasadzie ciężko nazwać to grą. Mowa o The walking dead: season one, produkcji Telltale.

źródło foto


Dlaczego ciężko nazwać to grą? Jest to bardziej film. Film, w którym mamy wpływ na bieg wydarzeń. Granie polega tu głównie na prowadzeniu dialogów naszej postaci z innymi bohaterami, których napotyka on na swojej drodze. Wcielamy się tu w postać mężczyzny o imieniu Lee,  a akcja dzieje się podczas panującej epidemii wirusa zombie.
 Nie zamierzam tu streszczać fabuły i robić spoilerów. Chcę jedynie opowiedzieć o własnych odczuciach podczas tej przygody.
Główny bohater jest osobą, którą szybko obdarzyłam sympatią. Jednak nie do końca Lee był mi tu najbliższy. Po drodze pojawił się ktoś, kogo polubiłam tak bardzo, że niemal od razu zabrałam się za season 2 żeby spotkać go ponownie. Nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem, ta gra nie była mi zupełnie obca kiedy zaczęłam sama w nią grać. Wcześniej, kiedy grał w nią KN , zaglądałam mu przez ramię raz czy dwa i mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać. I już wtedy zobaczyłam Kenny'ego , już wtedy polubiłam.
KN zupełnie inaczej odebrał jego postać (pomijam już fakt, że zupełnie mu się pomieszało i był cały czas święcie przekonany, że Kenny nie jest do końca pozytywną postacią w tej grze). Ja natomiast od razu poczułam, że będzie to ktoś, kto towarzyszyć mi będzie do napisów końcowych. Przynajmniej tak zamierzałam kierować wydarzeniami. Jak już wspomniałam, dialogi mają tu ogromny wpływ na wszystko co się dzieje.
   Nie pomyliłam się w ocenie Kenny'ego. A może po prostu lubię go, bo z wyglądu bardzo przypomina mi mojego tatę... :-)

źródło foto
Nie bez powodu takie zdjęcie Wam pokazuję. Kenny jest postacią, która wielokrotnie traci bliskich. Jeśli zdecydujecie się w to zagrać, nie raz podobny obraz będzie ściskał Wam serce.

    Oczywiście gra nie polega tylko na wyborze odpowiedzi podczas dialogów. Jest tu też całkiem sporo QTE, za którymi nie przepadam, mimo że uwielbiam gry zręcznościowe...
Warto zwrócić uwagę na specyficzną, komiksową grafikę. W czasach, w których jedni twórcy gier uparcie dążą do tego, aby obrazy były fotorealistyczne, a inni tworzą całą postać z trzech pikseli, jest to całkiem fajna odskocznia. Rewelacyjna jest też oprawa muzyczna, dyskretna i spójna z obrazem gry.

 Gorąco zachęcam do przeżycia tej przygody. Gdybyście chcieli zapoznać się z innymi tytułami Telltale, lub po prostu obejrzeć trailery kliknijcie w ten link.

Życzę dobrych i spokojnych snów, oby nie o zombie ;-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz