poniedziałek, 28 września 2015

Krwawy Księżyc, czyli zaćmienie Księżyca 28.09.2015 :-)

Cześć!

   Długo czekałam na tę chwilę! Jestem szczęśliwa, że mogłam oglądać zjawisko zaćmienia Księżyca na żywo. Już wcześniej załatwiłam sobie wolny dzień w pracy, aby móc odespać zarwaną noc.
Od razu zaznaczę, że nie jestem zadowolona ze zdjęć jakie zrobiłam. Ani trochę. Nie spodziewałam się, że aparat nie poradzi sobie z tak małą ilością światła... Długie naświetlanie bez wężyka, czy pilota to gwarantowane poruszenie zdjęcia. Nie spodziewałam się też, że zrobi się aż tak ciemno. Pierwszy raz w życiu miałam okazję zobaczyć tak wiele gwiazd na niebie, tak wyraźnie.


   Zacznę od początku. Postanowiłam fotografować zjawisko gdzieś na uboczu, z daleka od miasta. Nie chciałam, żeby miejskie oświetlenie przeszkadzało mi w uchwyceniu takiego cudu. W końcu następną okazję będziemy mieli dopiero w 2033 roku...
Najpierw chcieliśmy z KN jechać gdzieś w pole, dosłownie. Po namyśle stwierdziliśmy jednak, że wystarczy udać się na ogródek działkowy rodziców. Spełniał kryteria - jest na uboczu, działki nie są oświetlone, a dodatkowo mieliśmy schronienie i możliwość zrobienia sobie chociażby herbaty.
I przyznam, że to był świetny pomysł. Biorąc pod uwagę jak długo trwało zjawisko zaćmienia (ja prowadziłam obserwacje mniej więcej od 2:30 do 5:30) i jak było zimno, gorąca herbata była dosłownie zbawieniem. Dawno już tak nie zmarzłam, mimo ciepłej bluzy, polara i kurtki . W drodze powrotnej nie czułam już stóp na pedałach w aucie...
   Zrobiłam dokładnie 1646 zdjęć. Wydaje się całkiem sporo, jednak tylko nieliczne nadają się do oglądania. Spodziewałam się tego, więc pstrykałam ile wlezie :-)
Korzystałam oczywiście ze statywu. Nie wyobrażam sobie całą noc trzymać rąk w górze, dodatkowo przy takiej temperaturze nie sposób nie dygotać z zimna i zdjęcia z ręki byłyby koszmarne.
   No dobra dobra, gadam i gadam a wszyscy pewnie czekają na efekty tej nocnej zabawy z aparatem :-) Ze specjalną dedykacją dla tych, którzy nie mieli okazji podziwiać zjawiska bo np rano musieli wstać do pracy - od pełni po pełne zaćmienie.
















I w końcu czerwień. I niekończąca się walka z ustawieniami i rosą na obiektywie. I efekt mizerny ale jakieś tam zdjęcia są...






   Cieszę się, że KN był tam ze mną. Jestem strasznym cykorem. Sama, w środku nocy, na ogródkach działkowych... Umierałam za każdym razem, kiedy słyszałam jakiś szelest, trzask gałązki, bo złodzieje, bo chupacabra, bo zombie...
   Kiedy wracaliśmy do domu, z okna samochodu widać było jak cień schodzi z Księżyca i pojawia się mocno świecący sierp. Byliśmy jednak tak zmęczeni i zmarznięci (mimo pysznej herbatki), że gnaliśmy czym prędzej do domu. Zresztą, aparat był już tak przemoczony, że potrzebował zakończyć już pracę na tę noc. Podobnie jak my.

  Jak wcześniej wspomniałam, następna okazja będzie dopiero w 2033 roku (o ile się nie mylę dokładnie 14 kwietnia). Krwawy Księżyc pojawia się oczywiście dużo częściej, jednak tym razem nałożyło się kilka zjawisk - była pełnia, a oprócz tego Księżyc znajdował się najbliżej Ziemi w jej okrążeniu. Widoczne zaćmienie też nie było częściowe.

Na dziś to wszystko. Mam nadzieję, że spodoba Wam się efekt marznięcia na dworze niemal całą noc :-)

Życzę udanego popołudnia :-)
croak :-*

6 komentarzy :

  1. Jakim obiektywem robiłaś zdjęcia? :)
    Pozdrawiam, http://myfactoryofcreativity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię aparatem Panasonic FZ200. On nie ma wymiennej optyki. Jego obiektyw ma 600mm, światłosiła 2.8 :-)

      Usuń
    2. To i tak pierwsze zdjęcia ładnie wyszły :)

      Usuń
  2. Gratuluję determinacji. Fajnie wyszło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń